Oceniająca: Luna
Pierwsze wrażenie
Adres
bloga jest krótki i łatwy do zapamiętania. Jednak nie powala na kolana i sam w
sobie nie zachęca do wejścia na bloga. Co prawda nie wiem, z jaką tematyką się
zetknę, jednak już mogę stwierdzić, że opowiadanie przedstawia losy jakiejś
oziębłej i wyniosłej panny, która uważa się za pępek świata i za nic ma uczucia
innych. Chyba że mnie zaskoczysz i znaczenie jest symboliczne.
Odnośnie
napisu na belce mam mieszane uczucia. Tekst sam w sobie jest dobry i jak
najbardziej może zostać, ale gdy wpisałam go w wyszukiwarkę, to okazało się, że
pochodzi ze strony cytaty info. Nie
jest co prawda autorstwa jakiegoś znanego autora, ale i tak wstawiłabym go w
cudzysłów.
Po
wejściu na bloga nie jestem zachwycona. Szablon do mnie nie przemawia i gdybym
była potencjalnym czytelnikiem, zapewne nie zostałabym tu dłużej.
2,5/5
Grafika
Jak wspomniałam, szablon nie przypadł mi do
gustu. Szczególnie ten efekt rozmazania. Sprawia, że nie mogę patrzeć na niego
przez dłuższą chwilę, bo już bolą mnie oczy. Na dodatek, o ile chłopak wygląda
jeszcze w miarę, to przy dziewczynie wyraźnie widać piksele. W tle mamy
Hogwart, lecz przykrywają go fruwające kwiatki (inaczej nie potrafię tego
nazwać). Jedno nachodzi na drugie i ostatecznie sama nie wiem, co miało być
widoczne, a co nie zostało wymazane.
Estetyka jest w porządku. Kolory są dobre i można na
nie patrzeć bez obawy pogorszenia wady wzroku. Ramki są poukładane, niektóre
informacje umieszczone na podstronach. Nie ma tzw. śmietnika. Jedynie usunęłabym
archiwum. Skoro masz spis treści, to jest ono zbędne.
6/10
Treść
Format:
czcionka
ma odpowiedni rozmiar i jest czytelna. Tekst został wyjustowany. Jednak Twoich akapitów, akapitami nazwać nie mogę.
Tworzysz je wciskając kilka razy spację (w granicach błędu plus minus jeden, bo
są nierówne), a nie używając do tego przeznaczonego klawisza tab. Przez to raz są raz ich nie ma. Gdy
otaksowałam wzrokiem najnowszy rozdział, zauważyłam, że pojawiają się jedynie
przy dialogach, a przy tekście ciągłym już nie. Otwórz sobie dowolną książkę i
zobacz jak wygląda sformatowany tekst. Dodałabym także większe interlinie
pomiędzy akapitami. Ułatwia to czytanie tekstu na komputerze.
3,5/5
Kreacja
świata: patrząc na ogólną kreację
świata, to wszystkie miejsca są dobrze odzwierciedlone na podstawie tych z Harry’ego Pottera. Hogwart, Ministerstwo
Magii, Hogsmeade. Czarodzieje w większości również zachowują się jak na nich
przystało. Nie zapominają, że żyją w świecie magii i wiedzą do czego służy
różdżka.
Jednak czasem zdarzają Ci się mugolskie wtrącenia.
Chociażby nieszczęsne długopisy Laurie. Później także postać gospodyni. Czasem
ciężko jest nam to zrozumieć, lecz czarodzieje nie mieli ludzkiej służby,
wszystkie obowiązki (łącznie z wychowaniem dzieci u arystokratów) spadały na
skrzaty domowe.
Czasy, w których umieściłaś bohaterów, opisujesz
dobrze. Pojawiają się tajemnicze zniknięcia, śmierci i ogólny terror
wprowadzany przez Voldemorta. Jedna kwestia psuje klimat roku 1977, a
mianowicie ubiór Simona. Może on pochodzić z Nowego Jorku, lecz nawet tam
mugole jeszcze się tak nie ubierali, nie mówiąc już o okularach. Dopiero kilka
lat temu stało się modne noszenie ich bez wady wzroku. Kiedyś był to wstyd i
tacy ludzie byli wyśmiewani i szykanowani.
5/10
Fabuła:
ten
podpunkt zdecydowanie wyszedł Ci najlepiej. Pomysł jest bardzo dobry. Dziewczyna
ucząca się w Hogwarcie, młody auror, który dostał zadanie chronienie jej.
Dodatkowo w tle przeplatają się inne, pomniejsze wątki. Jednak to Rosalinda i
Simon grają pierwsze skrzypce.
Zdecydowanie
na minus jest wlokąca się jak flaki z olejem akcja. W siedemnastu przeczytanych
przeze mnie rozdziałach nie skończył się jeszcze wrzesień. Rozumiem, że możesz
chcieć skupić się dokładnie na wielu sprawach, ale to już przegięcie. Pod
koniec powoli zaczynałam się nudzić, bo wszystko stoi w miejscu. Niektóre
sprawy powtarzasz po piętnaście razy. W szesnastym Rosalinda dwa razy mówi do
Simona dokładnie to samo! Może i ubrane w inne słowa, ale sens się nie zmienia.
Pisanie dwa razy tego samego z perspektywy dwóch różnych postaci też jest
niepotrzebne. Niestety, trzeba zdecydować się na jedną, chociaż czasem jest to
trudne.
5/10
Bohaterowie:
czyli
coś, co w Twoim wypadku wolałabym pominąć. Ogólnie postacie są wykreowane,
posiadają jakieś swoje cechy charakteru, nie są papierowi. Jednak brakuje mi w
niektórych szarości. Każdy (z wyjątkiem starego Williama) jest w pewien sposób
skrajny, zbyt konkretny, a w społeczeństwie tacy ludzie nie istnieją.
Na
pierwszy ogień Rosalinda czyli Mary Sue. Idealna pod każdym względem.
Olśniewająco piękna (a jakby coś było nie tak, to zaraz sobie poprawi), z
arystokratycznej rodziny (która nie może być potomkami Ravenclaw, której linia
najprawdopodobniej wymarła na Helenie, a już w szczególności nie zaliczali się
do niej Selwynowie, bo wszyscy trafialiby od
pokoleń do jej domu, nie do Slytherinu), metamorfomag, animag, gra w
quidditcha, umie wyczarować patronusa, we wszystkim najlepsza, nikt się jej nie
postawi, nawet aurora po szkoleniu pokonała z placem w nosie (po co ojciec tak
się o nią boi, skoro każdego pokona lub wyprowadzi w pole). W jednym z
rozdziałów stwierdziłaś nawet, że jest sprytniejsza od szefa Biura Aurorów! Nie
sądzisz, że za dużo tych achów i ochów? Jeżeli okaże się jeszcze, że jest na
coś chora, to będzie to gwóźdź do trumny.
Simon
May czyli największa zagadka tego opowiadania, z którą sama nie wiesz, co
zrobić. Po pierwszych szesnastu rozdziałach wyrobiłam sobie o nim zdanie. Miły
typ, o którym czyta się z przyjemnością. Skoro został aurorem, to musi mieć
potencjał, chociaż nie zdradza się z tym. Zauroczony Rosalindą od pierwszego
wejrzenia. Aż tu nagle w siedemnastym znudził Ci się taki Simon i nagle w
obecności panny Selwyn (przy której całkiem tracił głowę!) pokazał pazurki.
Przeczysz sama sobie i to nie pierwszy raz.
Julie.
Starasz się ją kreować na barwną i pozytywną postać, lecz z nijakim skutkiem.
Ta dziewczyna ma coś nie tak z psychiką. W pierwszej klasie mogła zachwycić się
Rosalindą, ale wątpię, aby oziębłość tej drugiej ją przyciągała. To wręcz
odpycha i stara się wtedy znaleźć innych przyjaciół.
William
Selwyn to bez wątpienia Twoja najlepsza postać. Tylko o nim mogę powiedzieć, że
jest ludzki i zachowuje się jak człowiek.
Reszta
postaci stanowi tło, o którym czasem zapominasz.
2/10
Styl:
sam
w sobie jest dobry. Czyta się płynnie i dość szybko (przynajmniej fragmenty,
które nie są napisane z perspektywy Rosalindy). Jednak budujesz stanowczo za
długie zdania, które spokojnie można podzielić na dwa, czasem nawet trzy,
mniejsze. Stosujesz też szyk przestawny, co na tym etapie pisania nie jest
dobrym rozwiązaniem, bo przez to zdania dziwnie brzmią.
W
przypadku słownictwa odniosłam wrażenie, że czasem starasz się wprowadzać
trudne słowa, które jak podaje słownik PWN są dopuszczane w granicach np.
wywnętrzać. A masz problem z powtórzeniami i ubogie słownictwo przy dialogach.
Za każdym razem powtarzasz powiedzieć
lub spytać w przypadku pytań. Czasem można
natrafić na inne określenie, lecz jest to wyjątek. Spróbuj znaleźć jakieś
synonimy.
5/10
Logika:
Często zaprzeczasz sama sobie lub wprowadzasz
głupie, nierealne sytuacje. Zapominasz także o niektórych bohaterach, gdy w
danej scenie występuje ich więcej (chociażby ojciec Simona w ministerstwie).
Dodatkowo nie rozumiem porównywania wyglądu Rosalindy do kogokolwiek, bo za
chwilę może ona wyglądać całkowicie inaczej.
Kilka przykładów:
Obaj bracia nigdy nie mieli
zbyt dobrych stosunków, jako że ich ojciec wyraźnie faworyzował młodszego z
nich i to jemu zapisał rezydencję Ravenscry oraz większość majątku.
Od dawna żywił urazę do
Williama, ponieważ ten otrzymał cały majątek i rezydencję Ravenscry,
natomiast on sam został praktycznie z niczym.
Większość majątku, to nie cały.
— To widać, Rosalindo. Dopiero
co się przemieniłaś. Uwierz mi, mam trochę doświadczenia w tych sprawach.
Rosalinda nie mogła dopiero
co się przemienić na oczach Simona, bo do dormitorium weszła w swojej ludzkiej
postaci, bo wcześniej musiała odpowiedzieć na pytanie kołatki.
2/5
Poprawność językowa
Sama
nie wiem, co mam myśleć. Pojawiła się cała paleta błędów. Gdyby to faktycznie
była Twoja niewiedza, to mogłabym spojrzeć na to przychylniej, ale w większości
przypadków raz piszesz dobrze raz źle. Taka szachownica, jakbyś w ogóle przy tym
nie myślała. Radzę czytać rozdział chociażby trzy razy przed publikacją, wtedy
wyłapiesz większość błędów. Dodatkowo pisać w jakimś edytorze tekstu, który
wyłapie większość tych podkreślonych wyrazów. Masz też problem z nadużywaniem wielokropków.
W dziewięćdziesięciu pięciu procentach powinna być tam kropka.
Nie
widzę także żadnej poprawy. Od początku do końca błędy są takie same. Błędy
wypisałam tylko z sześciu rozdziałów, na resztę nie miałam już siły i zajęłoby
mi to kolejny dzień.
Rozdział 1
Kiedy trzy miesiące
temu rozpoczął pracę w Biurze Aurorów, wszyscy przystawali, żeby go zobaczyć,
rozmowy błyskawicznie cichły, niektórzy wychylali się zza biurek zaskoczeni, co
on tutaj robi, skoro wygląda jakby
właśnie urwał się z jakiegoś mugolskiego filmu dla młodzieży. – przecinek przed jakby, dodatkowo zdanie za
długie
I to nie jak jakiś
pierwszy lepszy mugol, przechadzający
się ruchliwą ulicą. – bez przecinka
Znany był z
zamiłowania do kolorowych marynarek, spranych dżinsów, koszulek z nadrukami i oczywiście, okularów. – bez przecinka
Dotarł już do biura. Inni aurorzy siedzieli już za swoimi biurkami, wertując od
niechcenia papiery i rozmawiając przyciszonymi głosami. – powtórzenie,
dodatkowo oba wyrazy są zbędne, w całym tekście często wstawiasz takie niepotrzebne
wyrazy, które psują gładkość czytania
— Och, witaj, Simonie - dobiegł go głos młodej
kobiety, która wychyliła się zza biurka, by go powitać. – Simonie. – dobiegł
— Simonie May, do
mnie! - do uszu chłopaka dotarły głośne słowa. – do mnie! – Do uszu
To są dwa
przykłady, ale ten błąd powtarza się we wszystkich rozdziałach. Gdy po
wypowiedzi bohatera nie używasz słowa powiedział, rzekł, krzyknął, etc., to
stawia się kropkę, a zdanie po myślniku zaczyna z wielkiej litery.
Spójrz,
twój niebieski długopis
przekrzywił się o milimetr - rzucił,
a kiedy kobieta pospiesznie zaczęła poprawiać długopisy, leżące w nienagannym rzędzie na skraju biurka, wyciągnął
z kieszeni marynarki tabliczkę czekolady. – o długopisach już wspominałam, w
Anglii nie ma milimetrów, jedynie cale, powtórzenie, niepotrzebny przecinek, po
rzucił postawiłabym kropkę i resztę zaczęła od nowego zdania
W pracy musiał się
bardzo pilnować, miał jednak w biurku zachomikowane zapasy "na czarną godzinę", jak to
mówił. – cudzysłów wygląda tak: „”; dotyczy także wszystkich następnych
Zafascynowany ogromnym
wyborem słodkości w "Miodowym
Królestwie", zaczął pochłaniać bardzo duże ilości łakoci,
co w efekcie doprowadziło do nałogu, który jednak naprawdę uwielbiał i
którego za nic w świecie nie zamierzał się pozbywać. – cudzysłów zbędny
Zwykle rezydował
tam szef biura aurorów, niejaki William Selwyn,
którego Simon zawsze trochę się obawiał. Był to, według młodeo May zimny i wyniosły bogaty
dupek, jednak nie mógł mu odmówić kompetencji i dokładności. – Biura
Aurorów, „niejaki” zbędne. Młodego May, zimny
Na środku stało
wielkie, mahoniowe biurko, za którym siedział wysoki i niesamowicie blady
mężczyzna o gładko zaczesanych czarnych
włosach i szarych oczach o nieprzeniknionym spojrzeniu. – zaczesanych,
czarnych włosach nieprzeniknionych, szarych oczach.
— Nie chodziło mi o
twoje kolejne już spóźnienie, choć,
oczywiście, uważam, że jesteś bardzo nieodpowiedzialny
- Selwyn skrzywił się nieznacznie. – spóźnienie. Oczywiście, uważam;
nieodpowiedzialny. - Selwyn
Mimo chłodnej
powierzchowności, zdecydowanie był dobrym aurorem i z reguły dobrze traktował
swoich podwładnych, choć May zdawał sobie sprawę, że jest to człowiek dość
staroświecki, a co za tym idzie, uprzedzony i raczej niezbyt zachwycony
myślą, że osoby innego pochodzenia, albo
mugole mieliby mieć takie same prawa, jak
czarodzieje. – w obu wypadkach bez przecinka, zdanie za długie
Ale co sprawa
Rosalindy ma wspólnego ze mną? - spytał, trochę plątając się w słowach. – plącząc
Simon, blady,
skinął głową. – Blady/Pobladły Simon skinął głową.
W zasadzie, nie miał na co narzekać. – bez
przecinka
Wspomnienia Rose
Jednak dzięki przeszkolnemu świetlikowi w suficie nie panował
tutaj przygnębiający półmrok. – przeszklonemu/oszklonemu
Mimo dużej ilości rozmaitych ozdobników, wnętrza nie trąciły kiczem
i wywierały spore wrażenie na każdym, kto się tutaj znalazł. – takich
potocznych słów nie stosuje się w opowiadaniu
— Oni powinni za chwilę tu być - rzekła
matka, prowadząc dziewczynkę w stronę salonu - Ubierz się ładnie. –
salonu. – Ubierz; ten błąd także pojawia się przez całe opowiadanie
Rosalinda spojrzała w dół, na swoje mugolskie dżinsy obcięte za
kolanami i luźną koszulkę. – bez przecinka
Nie lubiła odwiedzin rodziny. Lubiła swoją samotność i
nie widziała potrzeby zmieniania tego faktu. Wystarczali jej rodzice i Dorothy.
– powtórzenie; w drugim zdaniu zmieniłabym np. na wolała samotność
Wszystko byłoby lepsze, niż to siedzenie w wysztywnionej
pozycji, w tej okropnej sukience i z wstążką we włosach, w której czuła się,
jak trzyletnie dziecko. – lepsze niż siedzenie w sztywnej pozycji; bez
przecinka
Pilnuj swojej córuni - w tym momencie spojrzał w kierunku
miejsca, w którym skryła się Rosalinda, jakby wiedział, że ona tam jest -
Pewnego dnia może jej się coś stać. – o zapisie dialogów mówiłam; ona tam była,
zły czas, takie błędy zdarzają się częściej
Alexander tylko wzruszył ramionami i zawołał do swojej żony.
— Lucretio,
idziemy. – żony: [enter] – Lucretio
Zawsze była szczupła i niezwykle blada, teraz
jednak jej skóra miała chorobliwy, nieco szarawy odcień, kości policzkowe były bardziej wydatne, a oczy,
zabarwione na czarno od rozpaczy, były
podkrążone. – powtórzenie
Także pograżył się w rozpaczy po utracie ukochanej żony, jednak
starał się to zagłuszyć, rzucając się w wir pracy. – pogrążył
Mimo, że oczy Rose przez jej
zdolność metamorfomagii mogły zmieniać kolor, dopasowywując się do jej
aktualnego nastroju. – dopasowując, wyrażenia mimo że nie rozdziela się
przecinkiem, dotyczy wszystkich postów
Nigdy już nie miał być taki, jak przed wypadkiem, jednak nie
zamierzał pogrążać się w apatii. – bez przecinka
Otulający ją woal otępnienia zaczął opadać. – otępienia
Jednak nie była już taka, jak dawniej. – bez przecinka
dzień dwudziesty drugi września udowodnił jej, jak bardzo się myliła. – Dzień
Dawno już nie myślała tak trzeźwo, jak teraz. – bez przecinka
Już nigdy ich relacje nie były takie, jak dawniej. – bez
przecinka
Rozdział 14
Cichy szelest kartki papieru w niemal pustym gabinecie zabrzmiał wyjątkowo donośnie.
O tej porze w Ministerstwie było już
praktycznie pusto, jednak szef Biura Aurorów nigdy się tym nie przejmował,
spędzając w swoim gabinecie chyba
większość doby. – powtórzenie; ministerstwie, wypisałam raz, ale pojawia się za
każdym razem, gdy używasz to słowo
Zaniedbał swoją
jedyną córkę, całkowicie oddając się pracy i robiąc wszystko, aby
przywrócić dobre imię swojemu rodowemu nazwisku, które zostało splamione przez
podłe uczynki jego starszego przyrodniego
brata, Alexandra. – przecinek
Przebywał w
swoim gabinecie w ministerstwie, gdzie spędzał w zasadzie większość dnia i
wyglądał niemal tak, jak zazwyczaj;
jedynie bardzo wnikliwy obserwator dostrzegłby, że coś jest nie w porządku. –
bez przecinka, zamiast średnika kropka i nowe zdanie
Większą nawet od
tej, którą odczuwał, kiedy na początku swojej kariery w Biurze powracał z kolejnych udanych akcji. – biurze/Biurze Aurorów;
za każdym razem, gdy się pojawia
Choć wiedział, że May
jest ekscentrykiem i ma dość osobliwe metody działania, to jednak czuł się pewniej wiedząc, że Rosalinda nie jest pozostawiona sama sobie. –
przecinek; była
Selwyn pokochał
swoją młodą, piękną żonę, wielbił ziemię, po której stąpała i kiedy po kilku latach
małżeństwa wreszcie, po długich staraniach, zaszła w ciążę i urodziła
Rosalindę, był bardzo szczęśliwy. – zdanie chaotyczne; Selwyn pokochał swoją
młodą, piękną żonę, wielbił ziemię, po której stąpała. Kiedy po kilku latach
małżeństwa wreszcie zaszła w ciążę i urodziła Rosalindę, był bardzo szczęśliwy.
Przypomniał jej się
Simon, który zaledwie trzy tygodnie temu wyjechał do Hogsmeade, gdzie miał mieć
oko na tą dziewczynę. – tę
W Biurze ciągle coś się działo, William
miał pełne ręce roboty nawet nie
wystawiając nosa poza drzwi gabinetu. – biurze; przecinek
Właściwie tylko
William i jego żona postanowili umyć od tego ręce, zachować neutralność w tych
okropnych czasach. Choć staroświecki, William nigdy nie popierał ideologii
Czarnego Pana. Zrobił na przekór rodzicom i został aurorem, jednak na tym
poprzestał, nie chcąc otwartego konfliktu ze swoją rodziną. Pracował w
ministerstwie, starając się razem z podwładnymi opanować sytuację w magicznym
świecie. – fragment pozbawiony sensu, szczególnie drugie zdanie, skoro William
został aurorem, to to już spowodowało konflikt i nie sądzę, aby było coś
gorszego i ten czyn niewiele miał wspólnego z neutralnością
— Dziękuję, szefie.
Postaram się wykonać zadanie jak najlepiej - powiedziała cicho Laurie i
opuściła gabinet, poruszona, że
usłyszała pochwałę z ust samego Selwyna. – bez przecinka
Kiedy Laurie
wyszła, ponownie pograżył się w
myślach. – pogrążył
Był późny wieczór,
o tej porze sklepy były już pozamykane, ludzie dawno schronili się w domach. –
powtórzenie
Choć zapewne gdyby nie zawodowe obowiązki, także wolałaby trzymać się z daleka od tego
miejsca. – Gdyby nie
Nigdy nie była
osobą namolną, może właśnie dlatego osiągala
tak dobre rezultaty, że do wszystkiego potrafiła podejść na spokojnie, spojrzeć
na to trzeźwym okiem i z dystansem, bez osobistego angażowania się. –
osiągała
Niestety jednak
jej przyjaciółka udała się na krótki urlop i nie pozostało jej nic innego, jak
zabranie ze soba Stephena i jego
milczącego kolegi, którego imienia w tej chwili nie pamiętała. – przecinek;
sobą
Laurie weszła w nią
pierwsza, wyciągając różdżkę i szeptając
cicho: Lumos. – szepcząc
Kim był, co takiego
zrobił, że spotkał go taki koniec, w tym obskurnym zaułku w mniej uczeszczanej części ulicy Pokątnej? –
uczęszczanej
Wiedziała jednak,
że to nie może być Simon,
ale martwy mężczyzna był do niego tak
bardzo podobny, że mógłby nawet uchodzić za jego sobowtóra, gdyby nie to, że
wydawał się być starszy, oczy
natomiast miał szare, a nie złote,
jak młody May. – powtórzenie, za długie zdanie; bez przecinka
Naprawdę lubiła
Simona, nigdy nie chciałaby być osobą,
muszącą mu przekazać taką wiadomość, ale wiedziała, że prawdopodobnie
właśnie na nią to spadnie. – osobą zmuszoną, by przekazać mu
Wiedziała jednak,
że sprawa Jacka May, o ile to oczywiście był
on, nie będzie należała do
najprzyjemniejszych. – powtórzenie
Rozdział 15
W nocy z osiemnastego na dziewiętnastego września, w
czasie, kiedy Laurie Riley będąc na Pokątnej odnalazła ciało prawdopodobnie należące do Jacka May, Simon
pogrążony był we śnie. – Riley, będąc na Pokątnej, odnalazła
Młody May założył
pospiesznie okulary, leżące na szafce
nocnej i ponownie spojrzał w stronę okna. – bez przecinka
Drżącymi rękami
odwiązał skrawek pergaminu od nóżki sowy, ktora
natychmiast wyleciała na zewnątrz, gdy
tylko uwolnił ją od przesyłki. – która; bez ostatniej części składowej
zdania, bo skoro odwiązał pergamin, to logiczne, że sowa wyleciała bez
przesyłki
Laurie zawiadamiała
go, że późnym wieczorem na Pokątnej odnaleziono ciało mężczyzny, z wyglądu
podobnego do Simona, z różdżką, na której wyryte były inicjały J. May
i prosiła go, żeby jak najszybciej zjawił się w Ministerstwie i potwierdził lub rozwiał ich wątpiwości. – ministerstwie, wątpliwości
O ile to oczywiście
był on, bo równie dobrze mógł to być jakiś nieszczęśliwy zbieg
okoliczności. – powtórzenie
Znajdowała się tam
tylko Laurie Riley, Stephen Hall i jakiś inny mężczyzna, którego
nazwiska chłopak nie pamiętał,
oraz ojciec Simona, Christopher May. – bez przecinka
— Jestem, jestem...
- mruknął Simon, wciąż zasapany. –
mruknął zaspany Simon/mruknął wciąż zaspany Simon
Choć nigdy nie był bardzo blisko ze starszym bratem, to
jednak ich relacje nie były złe. –
powtórzenie
Odgarnęła z czoła niesforne jasne kosmyki i gdy w końcu
przemówiła, jej głos zabrzmiał normalnie. – przecinek
Młody May pokrecił
głową. – pokręcił
Rozumiała, że
chłopak jest zdenerwowany i
potrzebuje odreagować, więc zwalczyła swój naturalny odruch odebrania mu
słodyczy. – był, zły czas
Teraz ona
prowadziła tą sprawę wspólnie ze
Stephenem i miała nadzieję, że rozmowa z Simonem dostarczy im jakiś konkretów. –
tę
Pewnie tą sprawę też będą musieli szybko
zamknąć, jako że nie wiadomo było, kto i dlaczego to zrobił. – tę
Ginęli także
zupełnie przypadkowi ludzie, zarówno czarodzieje,
jak i mugole. – czarodzieje i mugole
Zresztą nieważne -
powiedziała Laurie, mając nadzieję, że May wybaczy jej tą dociekliwość. – tę
Zaczął krążyć
nerwowo po niewielkiej przestrzeni między biurkiem swoim i Laurie, gdzie
rozmawiali, kiedy nagle w korytarzu pojawił się nie kto inny, jak sam William
Selwyn. – zdanie chaotyczne; Zaczął krążyć nerwowo po niewielkiej przestrzeni
między biurkami, kiedy nagle w korytarzu pojawił się nie kto inny jak sam
William Selwyn.
Simon wytrzeszczył
oczy, zdumiony. – Zdumiony Simon wytrzeszczył oczy./Simon wytrzeszczył oczy ze
zdumienia.
— Och... Nie
wiedziałem, pracuję tu krócej, niż
wy... – bez przecinka
Rozdział 16
Powoli czuć już było nadchodzącą jesień, jednak ten
dzień był jeszcze zdecydowanie letni.
Słońce od rana świeciło na praktycznie bezchmurnym niebie, a liście na drzewach
nie zaczęły jeszcze nawet żółknąć. Widać było,
że lato nie spieszyło się, aby odejść, z czego uczniowie Hogwartu byli niezmiernie zadowoleni, porzucając
pokoje wspólne, aby rozłożyć się gdzieś na trawniku, mając nad głowami błękitne
niebo. Zdecydowanie było to
przyjemniejsze niż siedzenie w zamku, w którym przecież będą tkwić przez tyle miesięcy aż do wiosny; w końcu zimą
pogoda zwykle nie była tak ładna. –
liczbę powtórzeń pozostawię bez komentarza
Rosalinda jednak była całkowicie pewna, że wieczorem
koleżanka będzie zamęczać ją
szczegółowym opisem swojego dnia, oraz,
o zgrozo, błagać ją, by i ona coś opowiedziała. – powtórzenie, bez przecinka
Ostatnie dni spędzał
dni głównie w gospodzie Pod Trzema Miotłami, w milczeniu sącząc Ognistą,
zamiast, jak zwykle, mocno słodzoną herbatę. – dni spędził głównie
Chociaż sam
osobiście uważał, że jest to zadanie dziwaczne; ot, po prostu kaprys
rodzica trzesącego się ze strachu nad
jedynym dzieckiem, jednak kiedy
ujrzał panienkę Rose po raz pierwszy, nie potrafił przestać o niej myśleć. –
trzęsącego; przecinek
Bez słowa mijała
przemykających obok uczniów, głównie z młodszych klas, którzy biegali w tę i spowrotem, zanosząc się śmiechem. – z
powrotem
Mimo chłodnego
sposobu bycia, gdzieś w środku, głęboko ukryte, czaiły się w niej jakieś
ludzkie uczucia, jak radość czy
smutek. – bez przecinka
Odrzuciła na bok
bardziej rozsądną myśl, że chłopak mógł tutaj przyjść po prostu po to, żeby odwiedzić stare kąty, a jej
świadomość wypełniło wrażenie, że przyszedł
on tutaj jedynie przez wzgląd na nią. – powtórzenie
Rose przez chwilę
mierzyła chłopaka uważnym spojrzeniem, rzucając notatnik spowrotem na ziemię, wprost na kilka
tabliczek czekolady, które musiały wypaść mu z kieszeni marynarki. – z
powrotem
Brzmiał całkiem
wiarygodnie, jednak nie umniejszalo
to faktu, że budził w niej irytację i niczego tak nie pragnęła, jak tego, by
móc ugodzić go jakimś zaklęciem. - umniejszało
W tym momencie
znienawidziła go jeszcze bardziej za tą
jego uległość. – tę
I choć dawniej był dość zbuntowany i wiedział, czego
chce, to jednak w obecności Rosalindy cała jego pewność siebie
nagle gdzieś znikała, jakby nigdy jej nie było, pozostawiając jedynie zmieszanego wrażliwca. – powtórzenie
Była
dla niego godnym przeciwnikiem, chociaż to on miał za sobą trzy lata w szkole
aurorskiej no i był starszy. –
powtórzenie
Pragnął przesunąć
dłonią po jej policzku, sprawdzić, czy faktycznie jest taki zimny i marmurowy, jak mu się wydawało, ale nie
miał odwagi. – policzek człowieka nie może być marmurowy
Spotkała w życiu
wielu aurorów, nawet jej ojciec był jednym z nich. – Spotkała w życiu wielu
aurorów, w końcu jej ojciec był jednym z nich.
Niczego tak w tej
chwili nie pragnął jak tego, by skruszyć tą
marmurową skorupę, którą otoczyła się dziewczyna i wydobyć na zewnątrz jej
ukryte piękno. – tę
Wiedział, że nie będzie to zadanie łatwe, że Rose będzie się bronić rękami i nogami przed
jego uczuciem. – powtórzenie
Rozdział 17
W końcu ona była
arystokratką, natomiast on był zwyczajnym czarodziejem, bez nazwiska, bez
majątku, nic nie znaczącym. –
nieznaczącym
Zobaczywszy Rosalindę, siedzącą na parapecie z
ponurą miną, uniosła brwi. – bez przecinka
Co chcesz. – Co
chcesz?
Julie, zrezygnowana, przybrała smutną minę, a
jej starannie potargane włosy jakby
nieco oklapły. – Zrezygnowana Julie; jej potargane włosy
Ponownie pochyliła
się nad kufrem i ostatecznie wyjęła z niego prostą
czarną sukienkę. – przecinek
Oddałaby wszystko,
żeby być tak piękna, bystra i wpływowa,
jak Rose. – bez przecinka
We wnętrzu było
jednak dość przytulnie, a zwieszające się ze ścian kandelabry, których sączyło się łagodne światło
świec, nadawały mu jakiś specyficzny
klimat. – z których; nadawały mu specyficzny klimat
— Bardzo dobrze,
naprawdę, bardzo dobrze! - nauczyciel w pewnym przerwał chłopakowi jego
opowieść, po czym zwrócił wzrok na Ivy Parker, której ojciec piastował wysokie
stanowisko w Ministerstwie, a matka była współwłaścicielką jednej ze znanych
sieci sklepów z czarodziejskimi szatami - A może teraz panna Parker opowie coś
ciekawego o sobie? – — Bardzo dobrze, naprawdę, bardzo dobrze! - Nauczyciel w
pewnym przerwał chłopakowi jego opowieść, po czym zwrócił wzrok na Ivy Parker.
Jej ojciec piastował wysokie stanowisko w ministerstwie, a matka była
współwłaścicielką jednej ze znanych sieci sklepów z czarodziejskimi szatami. -
A może teraz panna Parker opowie coś ciekawego o sobie?
Nigdy nie
przepadały za sobą szczególnie, tym
bardziej, że grały na tych samych pozycjach w przeciwnych drużynach
quidditcha. – jedno albo drugie, oba na raz brzmią bez sensu, bo znaczą to samo
Jest bardzo
zapracowany w Biurze - powiedziała tonem, mającym sugerować, że jest
niezmiernie dumna z ojca i zapatrzona w niego jak w obraz. – bez przecinka
Ale mimo wszystko
interesowała się dziewczyną o wiele bardziej,
niż jej własny ojciec. – bez przecinka
Musiało potrwać trochę czasu, aby zrzuciła
otulający ją woal otępienia i smutku i wróciła do normalnego życia. –
minąć/upłynąć
O tej porze na
pewno był bardzo zatłoczony, a Andrew po powrocie z podwieczorku mógł niechcący
coś chlapnąć na temat słów Slughorna
dotyczących jej matki oraz jej własnej
reakcji. – powiedzieć/napomknąć/wspomnieć; jej reakcji
— Nie gadaj,
śledziłaś mnie, prawda? - przerwała jej Rosalinda, mocniej zaciskając dłoń na drewnie różdżki. – mocniej ściskając
różdżkę w dłoni
Była bardzo
podobna do Rosalindy; jedyną różnicę stanowiły jej jasne
włosy, oraz oczy, które były zielone, nie zaś czysto błękitne, jak u Rose. – bez
przecinka
Dlaczego teraz więc
przychodzisz do mnie? – Dlaczego teraz przychodzisz do mnie?
Została samotnie na pustym korytarzu, wpatrując
się w miejsce, gdzie chwilę wcześniej zniknęła czaronowłosa. – sama; czarnowłosa
Kotka uchyliła
zielone oczy, po czym zręcznie wspięła się na kolana dziewczyny, okryte czarnym materiałem sukienki. – bez przecinka
Sprawiał wrażenie
zakłopotanego i jakby osaczonego, jakby nie spodziewał się wpaść na
Rosalindę. - powtórzenie
Rosalinda
wycelowała w niego różdżką. – różdżkę
Kiedy wszyscy
poszli, zamierzał jeszcze chwilę posiedzieć na kanapie jednak musiał niechcący przysnąć; zbudził się, kiedy
usłyszał skrzypnięcie drzwi i ku swojemu zdumieniu, ujrzał panienkę Rosalindę, wsuwającą się do
pomieszczenia, wyglądającą prześlicznie w czarnej sukni z gorsetem. – Kiedy
wszyscy poszli, zamierzał jeszcze chwilę posiedzieć na kanapie, jednak musiał
niechcący przysnąć. Zbudził się, kiedy usłyszał skrzypnięcie drzwi i
ku swojemu zdumieniu, ujrzał panienkę Rosalindę wsuwającą się do pomieszczenia.
Wyglądała prześlicznie w czarnej sukni z gorsetem.
Kiedy przebrała
się w koszulę nocną i rzuciła na łóżko, zasnęla
niemal natychmiast. – zasnęła
5/15
Dodatki
O
blogu. Jak dla mnie za długie. Zostawiłabym tylko Słowem wstępu. Przy reszcie
już się nudziłam i zastanawiałam się, kiedy się skończy. Teraz już wiem skąd
Mary Sue (tak nawiasem mówiąc Bella to też jedna z jej odmian). Na blogach
grupowych właśnie te postacie dominują, bo każdy chce być najlepszy.
Bohaterowie.
Zacznę od opisów. Skoro chcesz ich wszystkich mieć wypisanych, to należałoby to
ujednolicić, by o każdym było to samo, a nie że jedne są krótsze, inne dłuższe.
I wyłącz podkreślenie, bo tekst jest nieczytelny i w kilku miejscach zapomniałaś
o tym. Jeżeli już zdecydowałaś się na zdjęcia, to należy je wstawić do każdej
postaci i powinny mieć ten sam wymiar. Usuń też te linki pod spodem, bo gdy
kogoś interesuje sesja tej osoby, to sam sobie poszuka.
O
autorce. Nie lubisz pisać o sobie, a rozpisałaś się. Trochę się o Tobie
dowiedziałam, ale sporo rzeczy, to nieistotne szczególiki, które niewielu
interesują.
Dodatkowo
na wszystkich podstronach również są błędy.
Linki,
spis treści i spamownik bez zarzutu.
3,5/5
BONUS
brak
0 punktów
Ilość
punktów: 39,5/85
Ocena:
UPROWADZONY PRZEZ NIEDŹWIEDZIE (2)
Cóż, nikt nie powiedział, że muszę zachowywać kanon w 100%. Mogę pewne rzeczy zmieniać wedle własnego uznania i tak jest choćby z pochodzeniem Rose. Zresztą, chyba nie czytałaś uważnie, w którymś rozdziale nawet wspominałam, że Rose jest potomkinią Ravenclaw poprzez linię swojej babci, która wżeniła się w Selwynów, a więc, dopiero ojciec Rose i sama dziewczyna z tej rodziny trafili do Ravenclawu. Nie chcę, żeby Rose była słabiutkim dziewczątkiem, potykającym się o własne nogi i nie potrafiącą rzucić nawet najprostszego zaklęcia, bo to nudne. Już wolę mieć taką Mary Sue, zdolną i piękną, ale o trudnym charakterze, bo przynajmniej jest o czym pisać. Przeciętniacy nudzą mi się niezmiernie szybko. Rose jest zdolniejsza od Simona mimo, że ten jest aurorem i potrafi sobie z nim poradzić.
OdpowiedzUsuńSimon... Cóż, naprawdę nie nosiło się okularów w latach 70? Chciałam, żeby wyglądał na sposób mugolski, żeby był oryginalny i wyróżniał się. Błędów jest dużo, poza tym niektóre zdania mogą być dziwnie zbudowane bo ja mam taki styl pisania (poza tym, lubię szyk przestawny i czasem go nadużywam, choć staram się wyzbyć tej maniery).
Tak czy inaczej, dzięki za poświęcenie mi czasu.
A ja bym dodała jeszcze, że przydałoby się linkować ocenianego bloga, aby każdy mógł na niego zerknąć i sprawdzić, czy zgadza się z Twoją opinią.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Miałam zalinkować i zapomniałam. W każdym razie już poprawiłam.
UsuńTak po pierwsze, to nie słyszałam jeszcze o czymś takim, jak Mary Su. Mary Sue - owszem, ale Su?
OdpowiedzUsuńMniejsza o to. Fan Fiction - jak sama nazwa wskazuje... fikcja, rzeczywistość fanów. Nie powinnaś czepiać się kanonu, bo to opowiadania FF wcale nie muszą być kanoniczne :)
Dodatki... dodatki są dodatkami, nie każdego muszą zainteresować. Właściwie ich długość nie ma znaczenia, to zależy tylko i wyłącznie od autora. Jeśli jest wygodnie - jest dobrze. Jeśli jest niepraktycznie - bez problemu można kogoś zbesztać. A to co w nich jest zawarte, to już nie nasza sprawa. Luno, nie wiem jak tam dodatki u xxx, ale sama zdecyduj.
Pierwsze wrażenie... chcąc nie chcąc wygląda tak, jak gdybyś już zapoznała się z treścią bloga. Zarówno poprzez słownictwo jak i samą treść tego podpunktu.
Ocena jest całkiem, całkiem. Mam jednak wrażenie, że na siłę chcesz odjąć blogowi punkty. Pamiętaj... nie ma sensu wyszukiwać błędów tam gdzie ich nie ma. Jeśli kogoś pochwalisz, nie będzie to wcale oznaczało, że jesteś złą oceniającą. Wręcz przeciwnie! Nie szukaj dziury w całym, bo wtedy jedynie zmniejszysz samoocenę autorki, a nie jej pomożesz.
Pozdrawiam :)
czyli sądzisz, że wszyscy powinni dostawac wysokie oceny, aby się nie zniechęcili? Błagam... poza tym za to że dodatki są nie daje się punktów. one muszą coś sobą reprezentowac.
UsuńRzeczywiście zjadłam to "e".
UsuńNie szukam błędów na siłę, pisze to, co myślę. W końcu nie wszystkie blogi zasługują na wysoką ocenę. Z doświadczenia wiem, że trzeba umieć przyjmować zarówno niskie jak i wysokie noty. Służą one do zastanowienia się nad własnym blogiem, nie zniechęcenia. Autorka sama musi wyciągnąć wnioski.
Dodatki na naszej ocenialni są najmniej ważne, jedynie 5 punktów na 85, a ja odjęłam tylko 1,5 głównie za błędy i śmietnik na podstronie o bohaterach.