niedziela, 10 czerwca 2012

02. Ocena: Marmurowe serce

       Oceniany blog: Marmurowe-serce
Oceniająca: Luna

Pierwsze wrażenie
Adres bloga jest krótki i łatwy do zapamiętania. Jednak nie powala na kolana i sam w sobie nie zachęca do wejścia na bloga. Co prawda nie wiem, z jaką tematyką się zetknę, jednak już mogę stwierdzić, że opowiadanie przedstawia losy jakiejś oziębłej i wyniosłej panny, która uważa się za pępek świata i za nic ma uczucia innych. Chyba że mnie zaskoczysz i znaczenie jest symboliczne.
Odnośnie napisu na belce mam mieszane uczucia. Tekst sam w sobie jest dobry i jak najbardziej może zostać, ale gdy wpisałam go w wyszukiwarkę, to okazało się, że pochodzi ze strony cytaty info. Nie jest co prawda autorstwa jakiegoś znanego autora, ale i tak wstawiłabym go w cudzysłów.
Po wejściu na bloga nie jestem zachwycona. Szablon do mnie nie przemawia i gdybym była potencjalnym czytelnikiem, zapewne nie zostałabym tu dłużej.
2,5/5

Grafika
Jak wspomniałam, szablon nie przypadł mi do gustu. Szczególnie ten efekt rozmazania. Sprawia, że nie mogę patrzeć na niego przez dłuższą chwilę, bo już bolą mnie oczy. Na dodatek, o ile chłopak wygląda jeszcze w miarę, to przy dziewczynie wyraźnie widać piksele. W tle mamy Hogwart, lecz przykrywają go fruwające kwiatki (inaczej nie potrafię tego nazwać). Jedno nachodzi na drugie i ostatecznie sama nie wiem, co miało być widoczne, a co nie zostało wymazane.
Estetyka jest w porządku. Kolory są dobre i można na nie patrzeć bez obawy pogorszenia wady wzroku. Ramki są poukładane, niektóre informacje umieszczone na podstronach. Nie ma tzw. śmietnika. Jedynie usunęłabym archiwum. Skoro masz spis treści, to jest ono zbędne.
6/10

Treść
Format: czcionka ma odpowiedni rozmiar i jest czytelna. Tekst został wyjustowany. Jednak Twoich akapitów, akapitami nazwać nie mogę. Tworzysz je wciskając kilka razy spację (w granicach błędu plus minus jeden, bo są nierówne), a nie używając do tego przeznaczonego klawisza tab. Przez to raz są raz ich nie ma. Gdy otaksowałam wzrokiem najnowszy rozdział, zauważyłam, że pojawiają się jedynie przy dialogach, a przy tekście ciągłym już nie. Otwórz sobie dowolną książkę i zobacz jak wygląda sformatowany tekst. Dodałabym także większe interlinie pomiędzy akapitami. Ułatwia to czytanie tekstu na komputerze.
3,5/5
Kreacja świata: patrząc na ogólną kreację świata, to wszystkie miejsca są dobrze odzwierciedlone na podstawie tych z Harry’ego Pottera. Hogwart, Ministerstwo Magii, Hogsmeade. Czarodzieje w większości również zachowują się jak na nich przystało. Nie zapominają, że żyją w świecie magii i wiedzą do czego służy różdżka.
Jednak czasem zdarzają Ci się mugolskie wtrącenia. Chociażby nieszczęsne długopisy Laurie. Później także postać gospodyni. Czasem ciężko jest nam to zrozumieć, lecz czarodzieje nie mieli ludzkiej służby, wszystkie obowiązki (łącznie z wychowaniem dzieci u arystokratów) spadały na skrzaty domowe.
Czasy, w których umieściłaś bohaterów, opisujesz dobrze. Pojawiają się tajemnicze zniknięcia, śmierci i ogólny terror wprowadzany przez Voldemorta. Jedna kwestia psuje klimat roku 1977, a mianowicie ubiór Simona. Może on pochodzić z Nowego Jorku, lecz nawet tam mugole jeszcze się tak nie ubierali, nie mówiąc już o okularach. Dopiero kilka lat temu stało się modne noszenie ich bez wady wzroku. Kiedyś był to wstyd i tacy ludzie byli wyśmiewani i szykanowani.
5/10
Fabuła: ten podpunkt zdecydowanie wyszedł Ci najlepiej. Pomysł jest bardzo dobry. Dziewczyna ucząca się w Hogwarcie, młody auror, który dostał zadanie chronienie jej. Dodatkowo w tle przeplatają się inne, pomniejsze wątki. Jednak to Rosalinda i Simon grają pierwsze skrzypce.
Zdecydowanie na minus jest wlokąca się jak flaki z olejem akcja. W siedemnastu przeczytanych przeze mnie rozdziałach nie skończył się jeszcze wrzesień. Rozumiem, że możesz chcieć skupić się dokładnie na wielu sprawach, ale to już przegięcie. Pod koniec powoli zaczynałam się nudzić, bo wszystko stoi w miejscu. Niektóre sprawy powtarzasz po piętnaście razy. W szesnastym Rosalinda dwa razy mówi do Simona dokładnie to samo! Może i ubrane w inne słowa, ale sens się nie zmienia. Pisanie dwa razy tego samego z perspektywy dwóch różnych postaci też jest niepotrzebne. Niestety, trzeba zdecydować się na jedną, chociaż czasem jest to trudne.
5/10
Bohaterowie: czyli coś, co w Twoim wypadku wolałabym pominąć. Ogólnie postacie są wykreowane, posiadają jakieś swoje cechy charakteru, nie są papierowi. Jednak brakuje mi w niektórych szarości. Każdy (z wyjątkiem starego Williama) jest w pewien sposób skrajny, zbyt konkretny, a w społeczeństwie tacy ludzie nie istnieją.
Na pierwszy ogień Rosalinda czyli Mary Sue. Idealna pod każdym względem. Olśniewająco piękna (a jakby coś było nie tak, to zaraz sobie poprawi), z arystokratycznej rodziny (która nie może być potomkami Ravenclaw, której linia najprawdopodobniej wymarła na Helenie, a już w szczególności nie zaliczali się do niej Selwynowie, bo wszyscy trafialiby od pokoleń do jej domu, nie do Slytherinu), metamorfomag, animag, gra w quidditcha, umie wyczarować patronusa, we wszystkim najlepsza, nikt się jej nie postawi, nawet aurora po szkoleniu pokonała z placem w nosie (po co ojciec tak się o nią boi, skoro każdego pokona lub wyprowadzi w pole). W jednym z rozdziałów stwierdziłaś nawet, że jest sprytniejsza od szefa Biura Aurorów! Nie sądzisz, że za dużo tych achów i ochów? Jeżeli okaże się jeszcze, że jest na coś chora, to będzie to gwóźdź do trumny.
Simon May czyli największa zagadka tego opowiadania, z którą sama nie wiesz, co zrobić. Po pierwszych szesnastu rozdziałach wyrobiłam sobie o nim zdanie. Miły typ, o którym czyta się z przyjemnością. Skoro został aurorem, to musi mieć potencjał, chociaż nie zdradza się z tym. Zauroczony Rosalindą od pierwszego wejrzenia. Aż tu nagle w siedemnastym znudził Ci się taki Simon i nagle w obecności panny Selwyn (przy której całkiem tracił głowę!) pokazał pazurki. Przeczysz sama sobie i to nie pierwszy raz.
Julie. Starasz się ją kreować na barwną i pozytywną postać, lecz z nijakim skutkiem. Ta dziewczyna ma coś nie tak z psychiką. W pierwszej klasie mogła zachwycić się Rosalindą, ale wątpię, aby oziębłość tej drugiej ją przyciągała. To wręcz odpycha i stara się wtedy znaleźć innych przyjaciół.
William Selwyn to bez wątpienia Twoja najlepsza postać. Tylko o nim mogę powiedzieć, że jest ludzki i zachowuje się jak człowiek.
Reszta postaci stanowi tło, o którym czasem zapominasz.
2/10
Styl: sam w sobie jest dobry. Czyta się płynnie i dość szybko (przynajmniej fragmenty, które nie są napisane z perspektywy Rosalindy). Jednak budujesz stanowczo za długie zdania, które spokojnie można podzielić na dwa, czasem nawet trzy, mniejsze. Stosujesz też szyk przestawny, co na tym etapie pisania nie jest dobrym rozwiązaniem, bo przez to zdania dziwnie brzmią.
W przypadku słownictwa odniosłam wrażenie, że czasem starasz się wprowadzać trudne słowa, które jak podaje słownik PWN są dopuszczane w granicach np. wywnętrzać. A masz problem z powtórzeniami i ubogie słownictwo przy dialogach. Za każdym razem powtarzasz powiedzieć lub spytać w przypadku pytań. Czasem można natrafić na inne określenie, lecz jest to wyjątek. Spróbuj znaleźć jakieś synonimy.
5/10
Logika:
Często zaprzeczasz sama sobie lub wprowadzasz głupie, nierealne sytuacje. Zapominasz także o niektórych bohaterach, gdy w danej scenie występuje ich więcej (chociażby ojciec Simona w ministerstwie). Dodatkowo nie rozumiem porównywania wyglądu Rosalindy do kogokolwiek, bo za chwilę może ona wyglądać całkowicie inaczej.
Kilka przykładów:
Obaj bracia nigdy nie mieli zbyt dobrych stosunków, jako że ich ojciec wyraźnie faworyzował młodszego z nich i to jemu zapisał rezydencję Ravenscry oraz większość majątku.
Od dawna żywił urazę do Williama, ponieważ ten otrzymał cały majątek i rezydencję Ravenscry, natomiast on sam został praktycznie z niczym. 
Większość majątku, to nie cały.
— To widać, Rosalindo. Dopiero co się przemieniłaś. Uwierz mi, mam trochę doświadczenia w tych sprawach.
Rosalinda nie mogła dopiero co się przemienić na oczach Simona, bo do dormitorium weszła w swojej ludzkiej postaci, bo wcześniej musiała odpowiedzieć na pytanie kołatki.
2/5

Poprawność językowa
Sama nie wiem, co mam myśleć. Pojawiła się cała paleta błędów. Gdyby to faktycznie była Twoja niewiedza, to mogłabym spojrzeć na to przychylniej, ale w większości przypadków raz piszesz dobrze raz źle. Taka szachownica, jakbyś w ogóle przy tym nie myślała. Radzę czytać rozdział chociażby trzy razy przed publikacją, wtedy wyłapiesz większość błędów. Dodatkowo pisać w jakimś edytorze tekstu, który wyłapie większość tych podkreślonych wyrazów. Masz też problem z nadużywaniem wielokropków. W dziewięćdziesięciu pięciu procentach powinna być tam kropka.
Nie widzę także żadnej poprawy. Od początku do końca błędy są takie same. Błędy wypisałam tylko z sześciu rozdziałów, na resztę nie miałam już siły i zajęłoby mi to kolejny dzień.

Rozdział 1
Kiedy trzy miesiące temu rozpoczął pracę w Biurze Aurorów, wszyscy przystawali, żeby go zobaczyć, rozmowy błyskawicznie cichły, niektórzy wychylali się zza biurek zaskoczeni, co on tutaj robi, skoro wygląda jakby właśnie urwał się z jakiegoś mugolskiego filmu dla młodzieży.  – przecinek przed jakby, dodatkowo zdanie za długie
I to nie jak jakiś pierwszy lepszy mugol, przechadzający się ruchliwą ulicą. – bez przecinka
Znany był z zamiłowania do kolorowych marynarek, spranych dżinsów, koszulek z nadrukami i oczywiście, okularów. – bez przecinka
Dotarł już do biura. Inni aurorzy siedzieli już za swoimi biurkami, wertując od niechcenia papiery i rozmawiając przyciszonymi głosami. – powtórzenie, dodatkowo oba wyrazy są zbędne, w całym tekście często wstawiasz takie niepotrzebne wyrazy, które psują gładkość czytania
— Och, witaj, Simonie - dobiegł go głos młodej kobiety, która wychyliła się zza biurka, by go powitać.  – Simonie. – dobiegł
— Simonie May, do mnie! - do uszu chłopaka dotarły głośne słowa. – do mnie! – Do uszu
To są dwa przykłady, ale ten błąd powtarza się we wszystkich rozdziałach. Gdy po wypowiedzi bohatera nie używasz słowa powiedział, rzekł, krzyknął, etc., to stawia się kropkę, a zdanie po myślniku zaczyna z wielkiej litery.
Spójrz, twój niebieski długopis przekrzywił się o milimetr - rzucił, a kiedy kobieta pospiesznie zaczęła poprawiać długopisy, leżące w nienagannym rzędzie na skraju biurka, wyciągnął z kieszeni marynarki tabliczkę czekolady. – o długopisach już wspominałam, w Anglii nie ma milimetrów, jedynie cale, powtórzenie, niepotrzebny przecinek, po rzucił postawiłabym kropkę i resztę zaczęła od nowego zdania
W pracy musiał się bardzo pilnować, miał jednak w biurku zachomikowane zapasy "na czarną godzinę", jak to mówił. – cudzysłów wygląda tak: „”; dotyczy także wszystkich następnych
Zafascynowany ogromnym  wyborem słodkości w "Miodowym Królestwie", zaczął pochłaniać bardzo duże  ilości łakoci, co w efekcie doprowadziło do nałogu, który jednak naprawdę uwielbiał i którego za nic w świecie nie zamierzał się pozbywać. – cudzysłów zbędny
Zwykle rezydował tam szef biura aurorów, niejaki William Selwyn, którego Simon zawsze trochę się obawiał. Był to, według młodeo May zimny i wyniosły bogaty dupek, jednak nie mógł mu odmówić kompetencji i dokładności. – Biura Aurorów, „niejaki” zbędne. Młodego May, zimny
Na środku stało wielkie, mahoniowe biurko, za którym siedział wysoki i niesamowicie blady mężczyzna o gładko zaczesanych czarnych włosach i szarych oczach o nieprzeniknionym spojrzeniu. – zaczesanych, czarnych włosach nieprzeniknionych, szarych oczach.
— Nie chodziło mi o twoje kolejne już spóźnienie, choć, oczywiście, uważam, że jesteś bardzo nieodpowiedzialny - Selwyn skrzywił się nieznacznie. – spóźnienie. Oczywiście, uważam; nieodpowiedzialny. - Selwyn
Mimo chłodnej powierzchowności, zdecydowanie był dobrym aurorem i z reguły dobrze traktował swoich podwładnych, choć May zdawał sobie sprawę, że jest to człowiek dość staroświecki, a co za tym idzie, uprzedzony i  raczej niezbyt zachwycony myślą, że osoby innego pochodzenia, albo mugole mieliby mieć takie same prawa, jak czarodzieje. – w obu wypadkach bez przecinka, zdanie za długie
Ale co sprawa Rosalindy ma wspólnego ze mną? - spytał, trochę plątając się w słowach. – plącząc
Simon, blady, skinął głową. – Blady/Pobladły Simon skinął głową.
W zasadzie, nie miał na co narzekać. – bez przecinka

Wspomnienia Rose
Jednak dzięki przeszkolnemu świetlikowi w suficie nie panował tutaj przygnębiający półmrok. – przeszklonemu/oszklonemu
Mimo dużej ilości rozmaitych ozdobników, wnętrza nie trąciły kiczem i wywierały spore wrażenie na każdym, kto się tutaj znalazł. – takich potocznych słów nie stosuje się w opowiadaniu
— Oni powinni za chwilę tu być - rzekła matka, prowadząc dziewczynkę w stronę salonu - Ubierz się ładnie. – salonu. – Ubierz; ten błąd także pojawia się przez całe opowiadanie
Rosalinda spojrzała w dół, na swoje mugolskie dżinsy obcięte za kolanami i luźną koszulkę. – bez przecinka
Nie lubiła odwiedzin rodziny. Lubiła swoją samotność i nie widziała potrzeby zmieniania tego faktu. Wystarczali jej rodzice i Dorothy. – powtórzenie; w drugim zdaniu zmieniłabym np. na wolała samotność
Wszystko byłoby lepsze, niż to siedzenie w wysztywnionej pozycji, w tej okropnej sukience i z wstążką we włosach, w której czuła się, jak trzyletnie dziecko. – lepsze niż siedzenie w sztywnej pozycji; bez przecinka
Pilnuj swojej córuni - w tym momencie spojrzał w kierunku miejsca, w którym skryła się Rosalinda, jakby wiedział, że ona tam jest - Pewnego dnia może jej się coś stać. – o zapisie dialogów mówiłam; ona tam była, zły czas, takie błędy zdarzają się częściej
Alexander tylko wzruszył ramionami i zawołał do swojej żony.
— Lucretio, idziemy. – żony: [enter] – Lucretio
Zawsze była szczupła i niezwykle blada, teraz jednak jej skóra miała chorobliwy, nieco szarawy odcień, kości policzkowe były bardziej wydatne, a oczy, zabarwione na czarno od rozpaczy, były podkrążone. – powtórzenie
Także pograżył się w rozpaczy po utracie ukochanej żony, jednak starał się to zagłuszyć, rzucając się w wir pracy. – pogrążył
Mimo, że oczy Rose przez jej zdolność metamorfomagii mogły zmieniać kolor, dopasowywując się do jej aktualnego nastroju. – dopasowując, wyrażenia mimo że nie rozdziela się przecinkiem, dotyczy wszystkich postów
Nigdy już nie miał być taki, jak przed wypadkiem, jednak nie zamierzał pogrążać się w apatii. – bez przecinka
Otulający ją woal otępnienia zaczął opadać. – otępienia
Jednak nie była już taka, jak dawniej. – bez przecinka
dzień dwudziesty drugi września udowodnił jej, jak bardzo się myliła. – Dzień
Dawno już nie myślała tak trzeźwo, jak teraz. – bez przecinka
Już nigdy ich relacje nie były takie, jak dawniej. – bez przecinka

Rozdział 14
Cichy szelest kartki papieru w niemal pustym gabinecie zabrzmiał wyjątkowo donośnie. O tej porze w Ministerstwie było już praktycznie pusto, jednak szef Biura Aurorów nigdy się tym nie przejmował, spędzając w swoim gabinecie chyba większość doby. – powtórzenie; ministerstwie, wypisałam raz, ale pojawia się za każdym razem, gdy używasz to słowo
Zaniedbał swoją jedyną córkę, całkowicie oddając się pracy i robiąc wszystko, aby przywrócić dobre imię swojemu rodowemu nazwisku, które zostało splamione przez podłe uczynki jego starszego przyrodniego brata, Alexandra. – przecinek
Przebywał w swoim gabinecie w ministerstwie, gdzie spędzał w zasadzie większość dnia i wyglądał niemal tak, jak zazwyczaj; jedynie bardzo wnikliwy obserwator dostrzegłby, że coś jest nie w porządku. – bez przecinka, zamiast średnika kropka i nowe zdanie
Większą nawet od tej, którą odczuwał, kiedy na początku swojej kariery w Biurze powracał z kolejnych udanych akcji. – biurze/Biurze Aurorów; za każdym razem, gdy się pojawia
Choć wiedział, że May jest ekscentrykiem i ma dość osobliwe metody działania, to jednak czuł się pewniej wiedząc, że Rosalinda nie jest pozostawiona sama sobie. – przecinek; była
Selwyn pokochał swoją młodą, piękną żonę, wielbił ziemię, po której stąpała i kiedy po kilku latach małżeństwa wreszcie, po długich staraniach, zaszła w ciążę i urodziła Rosalindę, był bardzo szczęśliwy. – zdanie chaotyczne; Selwyn pokochał swoją młodą, piękną żonę, wielbił ziemię, po której stąpała. Kiedy po kilku latach małżeństwa wreszcie zaszła w ciążę i urodziła Rosalindę, był bardzo szczęśliwy.
Przypomniał jej się Simon, który zaledwie trzy tygodnie temu wyjechał do Hogsmeade, gdzie miał mieć oko na dziewczynę. – tę
W Biurze ciągle coś się działo, William miał pełne ręce roboty nawet nie wystawiając nosa poza drzwi gabinetu. – biurze; przecinek
Właściwie tylko William i jego żona postanowili umyć od tego ręce, zachować neutralność w tych okropnych czasach. Choć staroświecki, William nigdy nie popierał ideologii Czarnego Pana. Zrobił na przekór rodzicom i został aurorem, jednak na tym poprzestał, nie chcąc otwartego konfliktu ze swoją rodziną. Pracował w ministerstwie, starając się razem z podwładnymi opanować sytuację w magicznym świecie. – fragment pozbawiony sensu, szczególnie drugie zdanie, skoro William został aurorem, to to już spowodowało konflikt i nie sądzę, aby było coś gorszego i ten czyn niewiele miał wspólnego z neutralnością
— Dziękuję, szefie. Postaram się wykonać zadanie jak najlepiej - powiedziała cicho Laurie i opuściła gabinet, poruszona, że usłyszała pochwałę z ust samego Selwyna. – bez przecinka
Kiedy Laurie wyszła, ponownie pograżył się w myślach. – pogrążył
Był późny wieczór, o tej porze sklepy były już pozamykane, ludzie dawno schronili się w domach. – powtórzenie
Choć zapewne gdyby nie zawodowe obowiązki, także wolałaby trzymać się z daleka od tego miejsca. – Gdyby nie
Nigdy nie była osobą namolną, może właśnie dlatego osiągala tak dobre rezultaty, że do wszystkiego potrafiła podejść na spokojnie, spojrzeć na to trzeźwym okiem i z dystansem, bez osobistego angażowania się. – osiągała
Niestety jednak jej przyjaciółka udała się na krótki urlop i nie pozostało jej nic innego, jak zabranie ze soba Stephena i jego milczącego kolegi, którego imienia w tej chwili nie pamiętała. – przecinek; sobą
Laurie weszła w nią pierwsza, wyciągając różdżkę i szeptając cicho: Lumos. – szepcząc
Kim był, co takiego zrobił, że spotkał go taki koniec, w tym obskurnym zaułku w mniej uczeszczanej części ulicy Pokątnej? – uczęszczanej
Wiedziała jednak, że to nie może być Simon, ale martwy mężczyzna był do niego tak bardzo podobny, że mógłby nawet uchodzić za jego sobowtóra, gdyby nie to, że wydawał się być starszy, oczy natomiast miał szare, a nie złote, jak młody May. – powtórzenie, za długie zdanie; bez przecinka
Naprawdę lubiła Simona, nigdy nie chciałaby być osobą, muszącą mu przekazać taką wiadomość, ale wiedziała, że prawdopodobnie właśnie na nią to spadnie. – osobą zmuszoną, by przekazać mu
Wiedziała jednak, że sprawa Jacka May, o ile to oczywiście był on, nie będzie należała do najprzyjemniejszych. – powtórzenie

Rozdział 15
W nocy z osiemnastego na dziewiętnastego września, w czasie, kiedy Laurie Riley będąc na Pokątnej odnalazła ciało prawdopodobnie należące do Jacka May, Simon pogrążony był we śnie. – Riley, będąc na Pokątnej, odnalazła
Młody May założył pospiesznie okulary, leżące na szafce nocnej i ponownie spojrzał w stronę okna. – bez przecinka
Drżącymi rękami odwiązał skrawek pergaminu od nóżki sowy, ktora natychmiast wyleciała na zewnątrz, gdy tylko uwolnił ją od przesyłki. – która; bez ostatniej części składowej zdania, bo skoro odwiązał pergamin, to logiczne, że sowa wyleciała bez przesyłki
Laurie zawiadamiała go, że późnym wieczorem na Pokątnej odnaleziono ciało mężczyzny, z wyglądu podobnego do Simona, z różdżką, na której  wyryte były inicjały J. May i prosiła go, żeby jak najszybciej zjawił się w Ministerstwie i potwierdził lub rozwiał ich wątpiwości. – ministerstwie, wątpliwości
O ile to oczywiście był on, bo równie dobrze mógł to być jakiś nieszczęśliwy zbieg okoliczności. – powtórzenie
Znajdowała się tam tylko Laurie Riley, Stephen Hall i jakiś inny mężczyzna, którego nazwiska chłopak nie pamiętał, oraz ojciec Simona, Christopher May. – bez przecinka
— Jestem, jestem... - mruknął Simon, wciąż zasapany. – mruknął zaspany Simon/mruknął wciąż zaspany Simon
Choć nigdy nie był bardzo blisko ze starszym bratem, to jednak ich relacje nie były złe. – powtórzenie
Odgarnęła z czoła niesforne jasne kosmyki i gdy w końcu przemówiła, jej głos zabrzmiał normalnie. – przecinek
Młody May pokrecił głową. – pokręcił
Rozumiała, że chłopak jest zdenerwowany i potrzebuje odreagować, więc zwalczyła swój naturalny odruch odebrania mu słodyczy. – był, zły czas
Teraz ona prowadziła sprawę wspólnie ze Stephenem i miała nadzieję, że rozmowa z Simonem dostarczy im jakiś konkretów. – tę
Pewnie sprawę też będą musieli szybko zamknąć, jako że nie wiadomo było, kto i dlaczego to zrobił. – tę
Ginęli także zupełnie przypadkowi ludzie, zarówno czarodzieje, jak i mugole. – czarodzieje i mugole
Zresztą nieważne - powiedziała Laurie, mając nadzieję, że May wybaczy jej dociekliwość. – tę
Zaczął krążyć nerwowo po niewielkiej przestrzeni między biurkiem swoim i Laurie, gdzie rozmawiali, kiedy nagle w korytarzu pojawił się nie kto inny, jak sam William Selwyn. – zdanie chaotyczne; Zaczął krążyć nerwowo po niewielkiej przestrzeni między biurkami, kiedy nagle w korytarzu pojawił się nie kto inny jak sam William Selwyn.
Simon wytrzeszczył oczy, zdumiony. – Zdumiony Simon wytrzeszczył oczy./Simon wytrzeszczył oczy ze zdumienia.
— Och... Nie wiedziałem, pracuję tu krócej, niż wy... – bez przecinka

Rozdział 16
Powoli czuć już było nadchodzącą jesień, jednak ten dzień był jeszcze zdecydowanie letni. Słońce od rana świeciło na praktycznie bezchmurnym niebie, a liście na drzewach nie zaczęły jeszcze nawet żółknąć. Widać było, że lato nie spieszyło się, aby odejść, z czego uczniowie Hogwartu byli niezmiernie zadowoleni, porzucając pokoje wspólne, aby rozłożyć się gdzieś na trawniku, mając nad głowami błękitne niebo. Zdecydowanie było to przyjemniejsze niż siedzenie w zamku, w którym przecież będą tkwić przez tyle miesięcy aż do wiosny; w końcu zimą pogoda zwykle nie była tak ładna. – liczbę powtórzeń pozostawię bez komentarza
Rosalinda jednak była całkowicie pewna, że wieczorem koleżanka będzie zamęczać ją szczegółowym opisem swojego dnia, oraz, o zgrozo, błagać ją, by i ona coś opowiedziała.  – powtórzenie, bez przecinka
Ostatnie dni spędzał dni głównie w gospodzie Pod Trzema Miotłami, w milczeniu sącząc Ognistą, zamiast, jak zwykle, mocno słodzoną herbatę. – dni spędził głównie
Chociaż sam osobiście uważał, że jest to zadanie dziwaczne; ot, po prostu kaprys rodzica trzesącego się ze strachu nad jedynym dzieckiem, jednak kiedy ujrzał panienkę Rose po raz pierwszy, nie potrafił przestać o niej myśleć. – trzęsącego; przecinek
Bez słowa mijała przemykających obok uczniów, głównie z młodszych klas, którzy biegali w tę i spowrotem, zanosząc się śmiechem. – z powrotem
Mimo chłodnego sposobu bycia,  gdzieś w środku, głęboko ukryte, czaiły się w niej jakieś ludzkie uczucia, jak radość czy smutek. – bez przecinka
Odrzuciła na bok bardziej rozsądną myśl, że chłopak mógł tutaj przyjść po prostu po to, żeby odwiedzić stare kąty, a jej świadomość wypełniło wrażenie, że przyszedł on tutaj jedynie przez wzgląd na nią. – powtórzenie
Rose przez chwilę mierzyła chłopaka uważnym spojrzeniem, rzucając notatnik spowrotem na ziemię, wprost na kilka tabliczek czekolady, które musiały wypaść mu z kieszeni marynarki. – z powrotem
Brzmiał całkiem wiarygodnie, jednak nie umniejszalo to faktu, że budził w niej irytację i niczego tak nie pragnęła, jak tego, by móc ugodzić go jakimś zaklęciem. - umniejszało
W tym momencie znienawidziła go jeszcze bardziej za jego uległość. – tę
I choć dawniej był dość zbuntowany i wiedział, czego chce, to jednak w obecności Rosalindy cała jego pewność siebie nagle gdzieś znikała, jakby nigdy jej nie było, pozostawiając jedynie zmieszanego wrażliwca. – powtórzenie
Była dla niego godnym przeciwnikiem, chociaż to on miał za sobą trzy lata w szkole aurorskiej no i był starszy. – powtórzenie
Pragnął przesunąć dłonią po jej policzku, sprawdzić, czy faktycznie jest taki zimny i marmurowy, jak mu się wydawało, ale nie miał odwagi. – policzek człowieka nie może być marmurowy
Spotkała w życiu wielu aurorów, nawet jej ojciec był jednym z nich. – Spotkała w życiu wielu aurorów, w końcu jej ojciec był jednym z nich.
Niczego tak w tej chwili nie pragnął jak tego, by skruszyć marmurową skorupę, którą otoczyła się dziewczyna i wydobyć na zewnątrz jej ukryte piękno. – tę
Wiedział, że nie będzie to zadanie łatwe, że Rose będzie się bronić rękami i nogami przed jego uczuciem. – powtórzenie

Rozdział 17
W końcu ona była arystokratką, natomiast on był zwyczajnym czarodziejem, bez nazwiska, bez majątku, nic nie znaczącym. – nieznaczącym
Zobaczywszy Rosalindę, siedzącą na parapecie z ponurą miną, uniosła brwi. – bez przecinka
Co chcesz. – Co chcesz?
Julie, zrezygnowana, przybrała smutną minę, a jej starannie potargane włosy jakby nieco oklapły. – Zrezygnowana Julie; jej potargane włosy
Ponownie pochyliła się nad kufrem i ostatecznie wyjęła z niego prostą czarną sukienkę. – przecinek
Oddałaby wszystko, żeby być tak piękna, bystra i wpływowa, jak Rose. – bez przecinka
We wnętrzu było jednak dość przytulnie, a zwieszające się ze ścian kandelabry,  których sączyło się łagodne światło świec, nadawały mu jakiś specyficzny klimat. – z których; nadawały mu specyficzny klimat
— Bardzo dobrze, naprawdę, bardzo dobrze! - nauczyciel w pewnym przerwał chłopakowi jego opowieść, po czym zwrócił wzrok na Ivy Parker, której ojciec piastował wysokie stanowisko w Ministerstwie, a matka była współwłaścicielką jednej ze znanych sieci sklepów z czarodziejskimi szatami - A może teraz panna Parker opowie coś ciekawego o sobie? – — Bardzo dobrze, naprawdę, bardzo dobrze! - Nauczyciel w pewnym przerwał chłopakowi jego opowieść, po czym zwrócił wzrok na Ivy Parker. Jej ojciec piastował wysokie stanowisko w ministerstwie, a matka była współwłaścicielką jednej ze znanych sieci sklepów z czarodziejskimi szatami. - A może teraz panna Parker opowie coś ciekawego o sobie?
Nigdy nie przepadały za sobą szczególnie, tym bardziej, że grały na tych samych pozycjach w przeciwnych drużynach quidditcha. – jedno albo drugie, oba na raz brzmią bez sensu, bo znaczą to samo
Jest bardzo zapracowany w Biurze - powiedziała tonem, mającym sugerować, że jest niezmiernie dumna z ojca i zapatrzona w niego jak w obraz. – bez przecinka
Ale mimo wszystko interesowała się dziewczyną o wiele bardziej, niż jej własny ojciec. – bez przecinka
Musiało potrwać trochę czasu, aby zrzuciła otulający ją woal otępienia i smutku i wróciła do normalnego życia. – minąć/upłynąć
O tej porze na pewno był bardzo zatłoczony, a Andrew po powrocie z podwieczorku mógł niechcący coś chlapnąć na temat słów Slughorna dotyczących jej matki oraz jej własnej reakcji. – powiedzieć/napomknąć/wspomnieć; jej reakcji
— Nie gadaj, śledziłaś mnie, prawda? - przerwała jej Rosalinda, mocniej zaciskając dłoń na drewnie różdżki. – mocniej ściskając różdżkę w dłoni
Była bardzo podobna do Rosalindy; jedyną różnicę stanowiły jej jasne włosy, oraz oczy, które były zielone, nie zaś czysto błękitne, jak u Rose. – bez przecinka
Dlaczego teraz więc przychodzisz do mnie? – Dlaczego teraz przychodzisz do mnie? 
Została samotnie na pustym korytarzu, wpatrując się w miejsce, gdzie chwilę wcześniej zniknęła czaronowłosa. – sama; czarnowłosa
Kotka uchyliła zielone oczy, po czym zręcznie wspięła się na kolana dziewczyny, okryte czarnym materiałem sukienki. – bez przecinka
Sprawiał wrażenie zakłopotanego i jakby osaczonego, jakby nie spodziewał się wpaść na Rosalindę. - powtórzenie
Rosalinda wycelowała w niego różdżką. – różdżkę
Kiedy wszyscy poszli, zamierzał jeszcze chwilę posiedzieć na kanapie jednak musiał niechcący przysnąć; zbudził się, kiedy usłyszał skrzypnięcie drzwi i ku swojemu zdumieniu, ujrzał panienkę Rosalindę, wsuwającą się do pomieszczenia, wyglądającą prześlicznie w czarnej sukni z gorsetem. – Kiedy wszyscy poszli, zamierzał jeszcze chwilę posiedzieć na kanapie, jednak musiał niechcący przysnąć. Zbudził się, kiedy usłyszał skrzypnięcie drzwi i ku swojemu zdumieniu, ujrzał panienkę Rosalindę wsuwającą się do pomieszczenia. Wyglądała prześlicznie w czarnej sukni z gorsetem.
Kiedy przebrała się w koszulę nocną i rzuciła na łóżko, zasnęla niemal natychmiast. – zasnęła
5/15

Dodatki
O blogu. Jak dla mnie za długie. Zostawiłabym tylko Słowem wstępu. Przy reszcie już się nudziłam i zastanawiałam się, kiedy się skończy. Teraz już wiem skąd Mary Sue (tak nawiasem mówiąc Bella to też jedna z jej odmian). Na blogach grupowych właśnie te postacie dominują, bo każdy chce być najlepszy.
Bohaterowie. Zacznę od opisów. Skoro chcesz ich wszystkich mieć wypisanych, to należałoby to ujednolicić, by o każdym było to samo, a nie że jedne są krótsze, inne dłuższe. I wyłącz podkreślenie, bo tekst jest nieczytelny i w kilku miejscach zapomniałaś o tym. Jeżeli już zdecydowałaś się na zdjęcia, to należy je wstawić do każdej postaci i powinny mieć ten sam wymiar. Usuń też te linki pod spodem, bo gdy kogoś interesuje sesja tej osoby, to sam sobie poszuka.
O autorce. Nie lubisz pisać o sobie, a rozpisałaś się. Trochę się o Tobie dowiedziałam, ale sporo rzeczy, to nieistotne szczególiki, które niewielu interesują.
Dodatkowo na wszystkich podstronach również są błędy.
Linki, spis treści i spamownik bez zarzutu.
3,5/5

BONUS
brak
0 punktów

Ilość punktów: 39,5/85
Ocena: UPROWADZONY PRZEZ NIEDŹWIEDZIE (2)

6 komentarzy:

  1. Cóż, nikt nie powiedział, że muszę zachowywać kanon w 100%. Mogę pewne rzeczy zmieniać wedle własnego uznania i tak jest choćby z pochodzeniem Rose. Zresztą, chyba nie czytałaś uważnie, w którymś rozdziale nawet wspominałam, że Rose jest potomkinią Ravenclaw poprzez linię swojej babci, która wżeniła się w Selwynów, a więc, dopiero ojciec Rose i sama dziewczyna z tej rodziny trafili do Ravenclawu. Nie chcę, żeby Rose była słabiutkim dziewczątkiem, potykającym się o własne nogi i nie potrafiącą rzucić nawet najprostszego zaklęcia, bo to nudne. Już wolę mieć taką Mary Sue, zdolną i piękną, ale o trudnym charakterze, bo przynajmniej jest o czym pisać. Przeciętniacy nudzą mi się niezmiernie szybko. Rose jest zdolniejsza od Simona mimo, że ten jest aurorem i potrafi sobie z nim poradzić.
    Simon... Cóż, naprawdę nie nosiło się okularów w latach 70? Chciałam, żeby wyglądał na sposób mugolski, żeby był oryginalny i wyróżniał się. Błędów jest dużo, poza tym niektóre zdania mogą być dziwnie zbudowane bo ja mam taki styl pisania (poza tym, lubię szyk przestawny i czasem go nadużywam, choć staram się wyzbyć tej maniery).
    Tak czy inaczej, dzięki za poświęcenie mi czasu.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja bym dodała jeszcze, że przydałoby się linkować ocenianego bloga, aby każdy mógł na niego zerknąć i sprawdzić, czy zgadza się z Twoją opinią.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam zalinkować i zapomniałam. W każdym razie już poprawiłam.

      Usuń
  3. Tak po pierwsze, to nie słyszałam jeszcze o czymś takim, jak Mary Su. Mary Sue - owszem, ale Su?
    Mniejsza o to. Fan Fiction - jak sama nazwa wskazuje... fikcja, rzeczywistość fanów. Nie powinnaś czepiać się kanonu, bo to opowiadania FF wcale nie muszą być kanoniczne :)
    Dodatki... dodatki są dodatkami, nie każdego muszą zainteresować. Właściwie ich długość nie ma znaczenia, to zależy tylko i wyłącznie od autora. Jeśli jest wygodnie - jest dobrze. Jeśli jest niepraktycznie - bez problemu można kogoś zbesztać. A to co w nich jest zawarte, to już nie nasza sprawa. Luno, nie wiem jak tam dodatki u xxx, ale sama zdecyduj.
    Pierwsze wrażenie... chcąc nie chcąc wygląda tak, jak gdybyś już zapoznała się z treścią bloga. Zarówno poprzez słownictwo jak i samą treść tego podpunktu.

    Ocena jest całkiem, całkiem. Mam jednak wrażenie, że na siłę chcesz odjąć blogowi punkty. Pamiętaj... nie ma sensu wyszukiwać błędów tam gdzie ich nie ma. Jeśli kogoś pochwalisz, nie będzie to wcale oznaczało, że jesteś złą oceniającą. Wręcz przeciwnie! Nie szukaj dziury w całym, bo wtedy jedynie zmniejszysz samoocenę autorki, a nie jej pomożesz.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czyli sądzisz, że wszyscy powinni dostawac wysokie oceny, aby się nie zniechęcili? Błagam... poza tym za to że dodatki są nie daje się punktów. one muszą coś sobą reprezentowac.

      Usuń
    2. Rzeczywiście zjadłam to "e".
      Nie szukam błędów na siłę, pisze to, co myślę. W końcu nie wszystkie blogi zasługują na wysoką ocenę. Z doświadczenia wiem, że trzeba umieć przyjmować zarówno niskie jak i wysokie noty. Służą one do zastanowienia się nad własnym blogiem, nie zniechęcenia. Autorka sama musi wyciągnąć wnioski.
      Dodatki na naszej ocenialni są najmniej ważne, jedynie 5 punktów na 85, a ja odjęłam tylko 1,5 głównie za błędy i śmietnik na podstronie o bohaterach.

      Usuń